O cenach rękodzieła


Na początek wspomnę, że nie znajdziecie tutaj wzoru na wycenienie swoich robótek, nie będzie także moich przykładowych prac i ich cen z jednego prostego powodu - ja nic nie sprzedaję. Po prostu mam w tej kwestii pewne przemyślenia, mogę też spojrzeć na sprawę jako potencjalny klient.

Ostatnio doszło do wysypu artykułów, dlaczego rękodzieło musi być drogie. Tego tu także nie będzie. Tak jak i narzekania, że Chińczyki psują nam rynek. Jeżeli jeszcze kogoś z Was nie zniechęciłam, zapraszam do przeczytania i ewentualnego komentowania.

Dlaczego rękodzieło powinno mieć wyższą cenę?

"Ja włożyłam w to serce". Ok, rozumiem. Fantastycznie. Ale to samo może powiedzieć mój mechanik, biorąc za naprawę samochodu cztery razy więcej, niż zwykle. Fakt, że coś jest naszą pasją, nie może być powodem, aby ludzie płacili nam za nią więcej. Przeciwnie, jest to kontrargument przeciw nam - bo skoro czerpiemy z roboty radość, to już chyba otrzymaliśmy część zapłaty? Nie mówię, że nie ładujemy w swoje robótki miłości i ciepła, ale niestety dla innych osób jest to nie do wykrycia, one chcą płacić za przedmiot, a nie czary-mary wokół niego. Pomijam tutaj kwestię robienia masówek, o czym jeszcze wspomnę.
Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam wcale, że nasza praca powinna kosztować tyle, co rzeczy z Pepco. Ale musimy wysunąć potencjalnemu klientowi racjonalne, przemawiające do niego argumenty, dlaczego powinien nam zapłacić tyle, ile chcemy. Czym więc możemy się posłużyć?


Przede wszystkim - niech naszym atutem będzie oryginalność. Klient musi mieć pewność, że to, co otrzymuje, jest jedyne w swoim rodzaju, ponieważ to odróżnia rękodzieło od chińszczyzny. Najlepiej, jeżeli robótka będzie spersonalizowana - zawrzemy w niej ulubiony motyw przyszłego właściciela, wyhaftujemy jego inicjały, jakąś datę, jakieś słowa... Oczywiście to zależy od zamówienia i jeżeli klient sobie tego nie życzy, pomijamy ten element. Mimo to ważne jest poczucie odmienności. Gdy sprzedajemy 20 takich samych, robionych półsłupkami czapek, tracimy ten efekt. Radzę więc tworzyć najwyżej 3-4 egzemplarze jednego dzieła, przy czym dobrze by było, gdyby się od siebie różniły. 

Kolejnym argumentem przemawiającym za naszą wyższością niech będzie jakość. Po pierwsze, nie róbmy na odpiernicz, na szybkość, na ilość... Używamy takiego szydełka, jakie najbardziej pasuje, robimy wszystko dokładnie, skrupulatnie, według wyliczeń, a gdy nam coś nie wyjdzie, prujemy i próbujemy jeszcze raz. Po drugie, używamy dobrej jakości materiałów. Z kordonka nowosolskiego czy włóczki Kotek możemy robić na własny użytek, jeżeli chcemy coś na kilka razy. Dla klienta robimy tak, aby przetrwało lata. Oczywiście bez przesady, nie każdego stać, aby kupić coś, na co poszło 10 motków włóczki po 20 zł, dlatego trzeba dobierać to indywidualnie do środków, które jest w stanie poświęcić klient. Ważne jest tylko to, aby nie starać się za wszelką cenę powiększyć swoich zarobków kosztem klienta i materiałów.

Dobrze by było także atrakcyjnie podać klientowi dzieło. Atrakcyjne fotografie, jakieś ładne opakowanie. Miłym akcentem byłoby także dołożenie jakiegoś słodkiego drobiazgu na swój koszt - często to kilkadziesiąt groszy, a buduje nam PR. A może warto pomyśleć o wydrukowaniu specjalnych, doczepianych metek? Przez to nasze usługi stają się bardziej profesjonalne i atrakcyjniejsze, dzięki czemu klient jest skłonny więcej zapłacić.



No właśnie, a co, jeśli nie? Trudno, jego strata. Nie wyrabiajmy sobie łatki "tania", lecz dobrą markę i nie uginajmy się do ceny proponowanej przez potencjalnego klienta, jeśli nie uważamy jej za adekwatną. Musimy pamiętać, że rękodzieło to luksus i nie każdego na nią stać - tak właśnie powinno być. Jeżeli ktoś nie ma na to pieniędzy, niech idzie do marketu po produkt Made in China. No właśnie:

Dlaczego produkty chińskie i inne masówki nie są zagrożeniem?

Bo ich jakość jest fatalna. To po pierwsze. Bo każdy może takie mieć. Bo kupują je ci, których nie stać na prawdziwe rękodzieło, a przecież też mają prawo dostać coś podobnego w niższej cenie. Bo, gdy się staramy, udowadniamy klientowi, że to nas warto zasilić gotówką, gdyż to się opłaca. Tylko jest jeden problem - musimy sobie zapracować na to, żeby odróżniać się od chińszczyzny, a to nie jest wcale takie łatwe. Sam fakt, że coś zostało ręcznie zrobione, nie podnosi z automatu wartości tego czegoś.



Dlaczego rękodzieła nie przeliczamy na godziny?

Dla mnie taki przelicznik jest zupełnie bez sensu. Po pierwsze - rękodzieło to nie jest robota, w której idziesz do pracy na x godzin i otrzymujesz wynagrodzenie x razy stawka godzinowa. Bardziej można to przyrównać do umowy o dzieło, ponieważ klient nie widzi cię, jak dziergasz/wyszywasz/kleisz/szyjesz/etc. On widzi efekt, dostaje efekt i za niego płaci.
Po drugie - dlaczego niby ktoś ma mi zapłacić więcej tylko dlatego, że przez dwie godziny nie umiałam się zdecydować na wzór, poświęciłam trzy godziny na odrabianie tego, przy czym się pomyliłam, a do tego jeszcze powoli robię? Dlaczego mam dostać za to samo więcej kasy, niż kobieta, która w dziesięć minut potrafiła wygrzebać ten idealny schemat, bo ma porządek w folderach, nie walnęła ani jednego byka, a robótka wręcz pali jej się w dłoniach? Ja wiem, że jesteśmy dumni z prac, które są dla nas dumne, wymagały wysiłku i dodatkowej pracy, bo np. nie jesteśmy dobrzy w danej technice, ale to wcale nie jest powód, dla którego klient miałby nam więcej bulić - bo jego to zwyczajnie nic nie obchodzi. 
Jednocześnie zaznaczam, że ciężko mi podać jakąś konkretną metodę na wycenianie. Na pewno musi być to na tyle, aby zwrócił się materiał i abyśmy dostali w miarę godziwe wynagrodzenie. Ale nie możemy wołać tyle, ile nikt nie jest w stanie zapłacić, a potem płakać o ceny rękodzieła.

A teraz jeszcze jedna kwestia.


Różnica między rękodziełem a Rękodziełem

Nie uważam, że ktoś, kto wykorzystuje schematy, nie jest rękodzielnikiem. To także wymaga skupienia, nauki, wysiłku i powinno być doceniane. Jednak chyba wszyscy jesteśmy zgodni, że ma dużo mniejszą wartość finansową, niż autorskie projekty. Rękodzielnik przez duże R to osoba, której prace są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, potrafi je sama stworzyć od początku do końca, zaprojektować, wykonać i tchnąć w nie "to coś", a jeszcze przy tym pokazie własnej kreatywności trafić w gusta klienta. Nie jest to łatwe, jak zresztą każda dziedzina artystyczna - gdyż taki Rękodzielnik jest Artystą. Tymczasem takie proste wytwórczynie jak ja muszą czerpać inspirację od innych i wspierać się cudzą kreatywnością. Nam, rękodzielniczkom - wytwórczyniom także należy się płaca za pracę i nie jesteśmy gorsze, jednak wytwórstwo to nie kreowanie i istnieje ogromna różnica, która powinna być wyceniona przez klienta. 
Rękodzielnikiem przez całkiem malusie r jest dla mnie natomiast ktoś, kto z chęci zysku idzie na ilość, nie na jakość. Wkłada w robótkę nie serce, ale coś, co znajduje się w całkiem innym układzie - wydalniczym. Robi rzeczy proste, za dużym szydełkiem, za grubą włóczką, niestarannie, kilkadziesiąt egzemplarzy w cenach, które mogą konkurować z chińskimi i w fatalnej jakości. To właśnie takie osoby są największą plagą rękodzielników, jak i klientów, ponieważ przez nich nasza dziedzina jest źle kojarzona i trudno nam wyrobić markę. Mimo to uważam, że jest to całkiem możliwe i można za swoją pracę otrzymywać adekwatne wynagrodzenie - trzeba się tylko postarać i umieć udowodnić, że różnimy się od fabryki w Bangladeszu, jesteśmy tego warci. Nie ma co narzekać na chińskie masówki, ale walczyć o to, by mieć nad nimi przewagę.

Komentarze

  1. Aniu bardzo fajny wpis. Zgadzam się z Tobą, w wielu kwestiach. Ale prawda jest taka, że są i tacy ludzie co potrafią docenić rękodzieło i zapłacą bez marudzenia tyle ile rzeczywiście jest warte :) oby takich ludzi było coraz więcej :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ale rękodzielnik też nie może siedzieć z założonymi rękami i czekać na takiego klienta, a potem narzekać, że nie można zarobić ;)

      Usuń
  2. Wypowiadałam się już na temat cena za nasze prace,niekiedy mają rację "dziergaczki" w wysokości kosztów materiału w stosunku do wynagrodzenia za wykonanie.Prawda jest taka,że zamawiający nie mają pojęcia jakie są ceny materiału,dlatego ja przyjęłam zasadę -kup włóczkę,czy kordonek,wybierz sobie wzór (lub uzgadniamy razem)wtedy podaję cenę i dopiero zabieram się do pracy.Może to nie jest wygodne dla zamawiającego ale bardzo czytelne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo mądrze! Przynajmniej człowiek jest świadomy, ile dokładnie daje Ci za Twoją pracę

      Usuń
  3. Popieram. Też uważam że w rękodziele ceni się przede wszystkim oryginalność i staranność wykonania. A jeśli przy tym wykorzystane są ciekawe techniki to i cena rośnie i klientów przybywa. Szalik potrafi zrobić prawie każdy ale czapkę z ciekawym wzorem i oryginalnym wykończeniem chciała by mieć również ta kobieta która nie wie jak wygladają druty do dziergania. Nie uważam jednak że prace za przeproszeniem "byle jakie" psują opinię o rękodziele. One świadczą tylko o wykonawcy. Jest coraz więcej dobrego rękodzieła na rynku i przyjdzie czas że marne wyroby będą traktowane jak chińszczyzna.
    Ja również nie sprzedaję bo moje umiejętności są słabe ale każda kolejna praca jest lepsza, uczę się więc przyjdzie czas i na moja markę.
    Alina S.

    OdpowiedzUsuń
  4. To trudny temat, ale gdyby każdy rękodzielnik był uczciwy - nie przypisywał sobie cudzych pomysłów, robił jakościowo tak jak należy było by łatwiej dyskutować i nasza praca była by lepiej wynagradzana.
    Oczywiście klienci też są różni, niektórzy z czystej zawiści potrafią dopiec tak, że się odechciewa wszystkiego, ale sa tacy, którzy potrafią docenić nasza pracę z "górką"
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, rękodzielnicy lubią robić na własne podwórko, szczególnie w naszym kraju... oczywiście nie wszyscy

      Usuń
  5. Prawdą jest ,że ci co marudzą co do ceny ,ich po prostu nie stać na rękodzieło.

    OdpowiedzUsuń
  6. gdy ktoś mówi, że moje prace są drogie... to ja mówię, że nie ma obowiązku kupowania... wtedy cmokają ... zastanawiaja się i często kupują, bo w końcu stwierdzają , że jednak warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli potrafisz przekonać klienta, że jednak warto - i tak trzymać :)

      Usuń
  7. Bardzo fajny wpis! Zgadzam się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Tobą Aniu. Rękodzielnik jest artystą. Znajomi mówią mi jaka ja jestem zdolna, że takie cuda robię. Sztuką jest wykreować coś pięknego. Ja tylko kopiuję cudzy pomysł. Zawsze to podkreślam. Super artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu, Twój tekst jest znakomity . Zgadzam się z tym, co napisałaś niemal w 100% . Ja na szczęście nie sprzedaję swoich prac . Ale widzę, co proponują kobiety m.in. na OLX . Burzymy się, że sprzedają za 1,50 zł baranka . A ja patrząc na wykonanie tegoż baranka, uważam, że autorka tej pracy musiałaby mi dopłacić abym chciała mieć w domu jej "dzieło" . Dużo można pisać . To temat rzeka. Ty Aniu wyłapałaś samą kwintesencję. Brawo. Weronika Win

    OdpowiedzUsuń
  10. Również zgadzam się z toba zgadzam, bardzo fajny tekst ;-)
    Jestem pierwszy raz na twoim blogu, ale bardzo mi się podoba, na pewno będę częstym gościem ;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Trudno się nie zgodzić, bardzo ciekawe podejście, odmienne nieco od tych z którymi się dotąd spotykałam, dziękuję, że otworzyłaś mi oczy na pewne sprawy, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się - o to właśnie chodziło. Pozdrawiam

      Usuń
  12. Tak, faktycznie, możesz mieć rację - przy czym za projekt też się płaci, jeśli klient ma jakieś specjalne życzenia i jest on pod niego tworzony.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli mowa o uczciwości, to podzielmy jeszcze rękodzielników na takich co zarabiają zgodnie z prawem płacąc ZUS i podatek i takich co robią '' na czarno''. A teraz ręką do góry która z Pań do której grupy się zalicza.?

    OdpowiedzUsuń
  14. Strzał w dziesiątkę, szczególnie w kwestii przeliczania czasu pracy na zysk. Sama jestem rękodzielnikiem przez małe 'r', dziergam dla siebie i rodziny, więc niewiele wiem o sprzedaży ale uważam, że należy podchodzić zdroworozsądkowo do całości świata rękodzielniczego.
    Mam jeszcze pytanie nie związane z tematem, na jednym zdjęciu masz wielkie moty Himalaya Super Soft chyba? Warto je kupić? Są faktycznie miękkie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bardzo mięciutka włóczka. Ale bardzo tania (13zł/200g), więc niepozbawiona wad. Dosyć szybko się mechaci, więc niespecjalnie nadaje się na ubrania ale na akcesoria domowe jak najbardziej. Ja mam z niej milutką poduchę :)

      Usuń
  15. Dziękuję, myślałam właśnie o potrzebach domowych :) Choć i gruby, zimowy komin mi przeszedł przez myśl, a że nie noszę takich ocieplaczy za często (wiecznie mi ciepło:)), może, może..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad i powiedz mi, co myślisz!

Popularne posty