Koraliki i "Niepełni"
Wczoraj chwaliłam się kupionymi koralikami. Dziś dokupiłam jeszcze do nich specjalną igłę (myślałam, że zwykła się nada, ale nie, za małe są), i rozpoczęłam pracę. Iiii... taaa daaa, moja pierwsza bransoletka szydełkowo-koralikowa:
Nie jest może idealna, ale pierwsza.
Do tego w weekend przeczytałam książkę (TAK, 18-latki czytają jeszcze książki) i postanowiłam się podzielić swoimi myślami na jej temat. Zapraszam.
Nie jest może idealna, ale pierwsza.
Do tego w weekend przeczytałam książkę (TAK, 18-latki czytają jeszcze książki) i postanowiłam się podzielić swoimi myślami na jej temat. Zapraszam.
W ubiegły weekend na tapet powędrowała powieść Pawła Pollaka
„Niepełni”. Pierwsze wrażenie – okładka – było dosyć pozytywne, natomiast
drugie, które nastąpiło po przeczytaniu kolejnych kilkunastu stron, już nie. Bijący
z nich pesymizm głównej bohaterki, a zarazem narratorki, zaczął mnie skutecznie
zniechęcać. Dodatkowo Edyta, siedząca na wózku inwalidzkim od wypadku
samochodowego, opętana została chorobliwą obsesją (pleonazm? Czy obsesja może
nie być chorobliwa?) posiadania męża i dziecka. W każdym spotykanym mężczyźnie
widziała potencjalnego kandydata do założenia rodziny, słowem – za dużo sobie
wyobrażała.
Nie żałuję jednak, że nie odłożyłam tej książki na stos „oddać
do biblioteki” i poświęciłam jej kolejne dwa popołudnia. Dlaczego? Bo
narratorem został niewidomy Jacek i jego poczucie humoru oraz dystans do
siebie, których tak brakowało Edycie, mnie rozbroiły. Odkryciem w jego
przedstawianiu świata było dla mnie bardzo dobrze opisane przez Pollaka postrzeganie
rzeczywistości przez osobę niewidzącą. Z ciekawością dowiadywałam się, jakie
zmysły dostarczają danych informacji oraz jaką rolę pełni w tym wszystkim
pies-przewodnik i najlepszy przyjaciel w jednej osobie. A potem samotny Jacek
poznał pragnącą mężczyzny Edytę.
Związek dziewczyny na wózku i niewidomego wydaje się czymś
co najmniej niesmacznym i niemożliwym ze względu na problemy, z którymi będą
musieli się zmagać. I tutaj Paweł Pollak zaskoczył mnie bardzo pozytywnie –
pokazał, że nie ma rzeczy niemożliwych, praktyczne przeszkody są nietrudne do
pokonania, a taki „niepełny” związek radzi sobie lepiej, niż niejeden „pełnosprawny”,
nie tylko pod względem emocjonalnym, ale i, co ciekawe, ekonomicznym. Ponadto
autorowi należy się szacunek za to, że jego powieść nie ma wywołać współczucia
dla dwojga niepełnosprawnych ludzi. Pokazuje związek młodych osób, którzy są
najszczęśliwsi na świecie – bo są razem. Po prostu.
Podsumowując, po pierwszych rozczarowaniach bardzo
pozytywnie odebrałam tę lekturę. Z jednej strony nie jest trudna i
niezrozumiała, a z drugiej wymaga myślenia, wyciągania wniosków i analizowania myśli
ludzi, którzy znajdują się na życiowych meandrach – muszą borykać się z
problemami codzienności, zacofanym często jeszcze polskim społeczeństwem, tajemnicami,
tragicznym zbiegiem okoliczności i rodzinnymi dramatami. Na wspomniany
wcześniej stos odłożyłam ze łzami w oczach.
Bardzo ładna bransoletka. Też mam taką w planach do zrobienia ale na szydełku. Musze poszukać na necie jak się robi igłą. Gratuluję otwarcia bloga będę tu zaglądać :-)
OdpowiedzUsuń